" - Hahaha, no i wtedy tak było! Mówię Ci, ale polewka, ahahaha! - rozbrzmiał głos jakiegoś chłopaka, a potem drugi ryknął śmiechem.
- Stary, właźmy tutaj, chyba pusto - poradził znów pierwszy głos. Do przedziału Poops wtargnęli dwaj chłopacy, niewiele od niej starsi, właściwie mieli tyle lat co ona. Jednak oboje byli od Pop wyżsi, nawet gdy dziewczyna była w szpilkach. Nadal śmiejąc się jak prosiaki, opadli bez słowa na kanapę na przeciwko Pop, nie pytając tym bardziej czy mogą wejść. Nadal nie ogarnęli śmiechu, ale ten pierwszy głos śmiał się teraz o wiele ciszej.
- Ty, Chris - szepnął. - Looknij. - polecił, rzucając ukradkiem spojrzenie na Pop.
- Przedział zakażony lafiryndą, sorry, chyba musimy spadać! - odparł zapewne Chris i oboje ryknęli znów śmiechem.
Chris i Emmet, dwaj bracia Weasley'owie. Chris o rok starszy, z niebywałym poczuciem humoru i równą bezczelnością, oraz Emmet, niczym giermek Chris'a, jednak mniej odważny. Ale zaraz.. skoro w tym pokoleniu Weasley'ów jest 3-c, to gdzie się podział, no, ten trzeci?
A, właśnie wszedł. Bez słowa opadł na miejsce obok Pop, patrząc lodowato na braci, którzy ryknęli głośniejszym (to się da?!) śmiechem.
- Spieprzaj, Michale, zasłaniasz tą dupę - Chris wskazał na Poopsy, na co Michael syknął coś, lecz zbyt cicho, by ktoś usłyszał, i posłusznie przesiadł się na stronę chłopaków, jednak na siedzenie najdalej od nich.
- Fiufiufiu - zagwizdał Chris, mając teraz pełne pole widzenia na Poopsy.
O Boże, kolejni idioci. Czy kiedyś zniknie ze świata ten popierdolony klan idiotów?! Nie, z całą pewnością nie! Poopsy patrzyła zupełnie poważnym, stanowczym "ogar" na braci. Ej, zaraz, zaraz, oni całkowicie wyglądali na jakichś marnych kretynów, więc po co ma dalej udawać nie przejętą?
- Vaffanculo, se non hai qualcosa di significativo de dire, stronzo. - Syknęła po włosku, specjalnie, by oczywiście nie wiedzieli za bardzo co do nich powiedział - chyba, że również znaliby włoski. Chrząknęła i powtórzyła by ją zrozumieli. - Spierdalajcie, jeśli nie macie nic sensownego do powiedzenia, chuje.
- Scusate se disturbato, cara ragazza, i miei fratelli sono imprevedibilli. - odpał Michael, który oczywiście, jako uznawany za swoich braci wielki kujon, zna włoski, chyba jako jedyny z cłej rodziny się tym interesował.
- Mądrala się znalazła! -zawołał Chris, po chwili jednak znów skupiając się na Poops. - Nie, dzięki, wolimy zostać, jak ci coś nie pasuje to sama spieprzaj, dziwko. - odparł ale tylko część do "zostać", dalej odparł Emmett, i oboje szyderczo się zaśmiali, a Chris ułożył się wygodniej na siedzeniu.
- Widać. - Mruknęła blondynka w odpowiedzi do włoskiego zdania wypowiedzianego przez jedynego normalnego chłopaka w tym przedziale. - Gratuluję ci wspaniałych braci.
- Hehe, to jest MÓJ przedział, pierwsza go zajęłam. Waszej obecności tu nie toleruję, więc wy się stąd wynosicie albo ja was stąd wynoszę.
- Jak jesteś jedynaczką to również gratuluję. - powiedział Michael tęsknym tonem, rzucając lodowate spojrzenie Chrisowi i Emmetowi.
- Pierwsza go zajęłaś? No jasne, nie skapnąłem się, że masz 5 lat, myślałem, że 6. - odpowiedział złośliwie Chris, a Emmet mu zawtórował:
- Spróbuj nas wynieść, no dawaj - zaśmiał się Emmett. Do przedziału zajrzeli dwaj koledzy Chrisa, można by powiedzieć, że obstawa taka jak Draco.
- Stary, szukaliśmy cię - poinformował jeden z nich, chyba trochę.. hm, mądrzejszy. - Marc i Vernus, dobrze, że jesteście, mamy mały problem z tą cholerą Malfoy. - odparł Emmett. Zdziwiło was, że znał nazwisko Poopsy? Oh, nie, znał nazwiska wszystkich, którzy jadą w tym roku do Hogwartu, i większość obecnych uczniów. 2-gi ulubiony synuś Cor, a drugim zawsze przekazuje się takie informacje, w końcu Cor była najlepiej poinformowaną w sprawach Hogwarckich dziewczyną swojego pokolenia.
- Mam brata - odparła.
- Stul dziób, gówniarzu!
Miała ochotę wstać i chlasnąć obu, Emmet'a i Chris'a. Oh, i jak mogłaby się powstrzymać? Wiadomo, że to zrobiła.
Powiedzmy, że Emm doznał szoku, ale Chris nie da się tak łatwo. Natychmiast poderwał się z kanapy, i bez skrupułów oddał Poops, tak mocno, że ta poleciała na swoją kanapę. Marc i Vernus zaśmiali się szyderczo i stanęli po obu stronach Chrisa, przed nim. Polecił ernusowi, żeby ogarnął Emmetta, a sam spojrzał wrednie na Poopsy. Gdyby to był chłopak, dawno miałby podbite oko i rozwalony nos co najmniej, mówię tylko o możliwościach Chrisa, a co dopiero Marc i Vernus, no i chyba Emmet.
Michael poderwał się z paniką w oczach i wybiegł z przedziału.
- Sukinsyn, poszedł nakablować. Spieprzamy. - oznajmił Chris, gdy Emmett już trochę się ogarnął. Wszyscy czworo wybiegli z przedziału, przedtem jednak Pop dostała jeszcze na dokładkę od Emmetta. "
sobota, 22 września 2012
FF: "Odwołasz to, albo będzie jeszcze gorzej."
Póki co mam wenę, nwm co będzie dalej. xD Anyways, uzbierało mi się już pięć gotowych rozdziałów. Nie dam wszystkich na raz, o niii. ^o^
Rozdział 1 „Odwołasz to, albo będzie jeszcze gorzej”
- Wstajesz? –
usłyszałam szept Mii. O, dobry człowiek, zechciał mnie w końcu obudzić!
- Mój budzik
strasznie szwankuję. Chyba go rozbiję o ścianę. – Powiedziałam, podnosząc się
na chwiejnych, kościstych łokciach.
- O nie, Vic, nie
znowu! – zawołała zabawnie z nutką histerii dla wzbogacenia.
Wstałam i poszłam
do łazienki. Okay, zdążę jeszcze ułożyć
jakąś fajną fryzurę. Zdecydowałam się na wysoką kitkę z grzywką na bok –
heh, specjalność mojej mamy. Do rzeczy, ubrałam się, jak zwykle zrobiłam „ostry
makijaż”, jak to wszyscy nazywają i wyszłam z Mią. Tak sobie myślę… to było
przecież bardzo wkurzające, że udawała moją przyjaciółkę, ale przy innych
udawała, że mnie nie zna. Ludzie, please.
Idąc korytarzem,
znowu zobaczyłam swoich „ukochanych przyjaciół” – czujesz tą ironię? Draco i
Pansy stali razem i gadali. Nie słuchałam ich, nie słucham idiotów.
- Zaraz dojdzie
do obściskiwania, przygotuj aparat – zadrwiłam, a Mia zachichotała. Po chwili,
zza rogu dołączył do nich Zabini. Widziałam rumieńce pojawiające się na
pulchnych policzkach szatynki.
- O nie, zobacz,
Blaise! – szepnęła do mnie podnieconym głosem. Nie rozumiałam jej. Dla mnie
chłopcy byli jeszcze idiotycznymi dziećmi.
- Spokojnie, Mia,
wyluzuj się, bo on to zauważy i cię oleje. – Poradziłam jej. Lubiłam doradzać
innym ludziom, taki mały plus u mnie.
Widziałam, że
szatynka chce wziąć nogi za pas, odwrócić się, uciec. Powstrzymałam ją mocnym
zaciskiem ramienia. Mia Lavern zapiszczała cicho. No i po co?! Przez nią Malfoy
odwrócił się i nas zobaczył, a Parkinson dopiero teraz na nas spojrzała.
Pięknie, Mia. Dzięki ci.
- Pansy, Blaise,
idźcie. – Warknął do „towarzyszów”.
Parkinson
posłusznie poszła na śniadanie do Wielkiej Sali, Blaise chwilę po niej.
- Idź – rzuciłam
do Lavern. – Zajmij miejsce obok Blaise’a. Na pewno nie będzie miał nic
przeciwko.
Obie
uśmiechnęłyśmy się do siebie i Mia odeszła podekscytowana. Hm, zostałam sama z
Draconem. Widziałam, że się mi przygląda, nie mam nic przeciwko patrzeniu na
mnie, ale nie takim dziwnym wzrokiem. Podszedł do mnie i złapał mnie za
nadgarstek.
- Wiem, co gadasz
ludziom – szepnął mi do ucha.
Nie zamierzałam
wdawać się z nim w dyskusję, byłam głodna, wyślizgnęłam się i zaczęłam iść.
- Gdzie ty
idziesz?! – warknął i przybił moje ramiona do ściany. Był już tak blisko.
Wciągałam nosem jego zapach.
- Czego ode mnie
chcesz?! – krzyknęłam i wyrwałam się, ale ponownie mnie złapał, przytrzymał
moje nadgarstki. Oparł się rękami na ścianie, tak, że teraz już w ogóle nie
miałam możliwości ucieczki. Byłam wściekła, a ta jego bliskość mnie
onieśmielała. Kurde, czułam się nienormalnie. Po raz pierwszy pomyślałam, że
nie powoduje on we mnie takiej złości. To, że nie mogłam się ruszać, ją
powodowało. Między nami były jakieś dwa centymetry.
- Wiem, co gadasz
ludziom – powtórzył cicho, tajemniczym głosem. – O mnie i o Parkinson. Co ty
sobie ubzdurałaś?
- Jakbyś
zaprzeczał, że razem nie śpicie – zadrwiłam. – Ludzie nie są głupi.
- Nie śpimy
razem! – syknął i przybliżył się o kolejny centymetr. – Boże, ja jej nawet nie
lubię.
- Nieee, na
pewno. Ona ma na twoim punkcie obsesję, jakbyś jeszcze nie widział.
- Wiem o tym –
odparł szybko. Okay, trochę bałam się już tego zbliżenia. – Ale ja do niej nic
nie czuję.
- Ty w ogóle nic
nie czujesz.
Draco zamknął
oczy i zacisnął zęby. Był na serio ciepły.
- Nie jesteśmy
razem. Nie śpimy razem. Nic do niej nie czuję. Odwołasz to, co powiedziałaś.
Odwołasz to, albo będzie jeszcze gorzej.
Puścił mnie.
Zrobiło mi się jakoś zimno, nie czułam już jego intensywnego, przyciągającego
zapachu. To było dziwne. Kiedy odchodził, przypatrywałam się mu. Rzeczywiście,
ta sytuacja jakoś zmieniła mi pogląd na niego. Gdyby nie jego charakter, to
uznałabym, że jest przystojny.
Na śniadaniu
usiadłam w miejscu jakiejś grupki koleżanek Mii, więc byłam jakimś obserwatorem
całej sytuacji. Alisha Thert, wysoka blondynka, o kobiecych kształtach.
Najpopularniejsza wraz z Mią, nie ma osoby w Hogwarcie, która by jej nie znała.
Nie dość, że jest najlepszą uczennicą, to jeszcze ma taki przywódczy charakter,
może i jest chamska, wredna, arogancka, ale wiecie – ludziom to się podoba.
Druga z nich, kiedyś zupełnie normalna, Peggy Poul, ludzie często wyśmiewali
się z jej niskiego wzrostu, dopóki nie zaczęła przyjaźnić się z „popularną
grupką”. Według mnie jest nawet spoko. Kiedyś się z nią przyjaźniłam. Tyle że,
jeśli nie będzie się z tobą zgadzać, potrafi pokazać swój okropny charakter. No
i ostatnia. Dominique Voll, nie znam bogatszego człowieka od niej, no chyba, że
liczymy Malfoy’a. Moim zdaniem również najładniejsza w całym Hogwarcie.
- Spóźniłaś się
na śniadanie – zauważyła Dominique, odgarniając średniej długości, proste,
blond włosy za ucho.
- Wiem. –
Mruknęłam, biorąc bułkę z serem i pomidorem. Dziwiło mnie, że się do mnie
odzywa.
- Zaspałaś?
- Nie.
- Kłóciłaś się z
kimś?
Spojrzałam na nią
dziwnie. Czemu wszyscy sądzą, że jak się gdzieś spóźniam, to że się kłócę?
Wcale, że… No okay, to była prawda przez ostatnie dwa dni. Często kłócę się z
innymi i teraz ludzie robią szum.
- Tak, może.
- „Może”? Co to
znaczy „może”? – Przeprowadzała ze mną wywiad, czy co do cholery?
- Morze to jest
woda, wielki zbiornik wody, ale mniejszy niż ocean! – zadrwiłam z udawanym
entuzjazmem.
Dominique
westchnęła.
- Malfoy? –
szepnęła do mnie.
Skinęłam głową i
zaczęłam jeść bułkę.
- Nie przejmuj
się nim. Draco to dureń! – rzuciła głośno Alisha, nawet za głośno, bo Malfoy
spojrzał w naszą stronę.
Zapomniałam chyba
wspomnieć wam, że Alisha znała się od urodzenia z Draconem. Niby go nie lubiła,
ale tylko zgrywała. Podkochiwała się w Goyle’u, jednym z jego „ochroniarzy”.
Serio, myślałam, że ta dziewczyna ma lepszy gust. Dominique kochała się w
Malfoy’u, czego nawet nie ukrywała przed swoimi przyjaciółkami, ale zgrywała,
że go nie lubi przed innymi. A więc przeciwieństwo Pansy. Kiedyś nawet spytała
go o chodzenie, to było jakoś w drugiej klasie, kiedy miała dwanaście lat.
Oczywiście ten ją spławił. Oh, ale za bardzo wdaje się w szczegóły miłosne.
Żadna z nas nie
odzywała się więcej. Po kilku minutach rozpoczął się gwar, wszystkie cztery
pogrążone były w wielkiej rozmowie na temat muzyki jakiejś tam popowej
piosenkarki. Nic się nie wypowiadałam, bo po pierwsze nie słucham popu, po
drugie i tak nie dałyby mi dojść do słowa. Lekcje tego dnia minęły niesamowicie
szybko i przyjemnie. Połowę lekcji mieliśmy z Gryffindorem. Dziewczyna o
imieniu Corine zdecydowała się ze mną usiąść. Ale miała zabawy… Ja nie
odezwałam się pierwsza, ona też nie zamierzała. No to co? Nico.
Jeszcze tego
samego dnia, kiedy to wszyscy udali się na mecz quidditch’a, ja zostałam by
poczytać w spokoju książkę. Należy nie poddawać się za pierwszym razem, tym
bardziej kiedy ma się pewność, że nikt cię nie zaczepi. I tak też się stało. W
uszach miałam słuchawki z puszczoną na max. głośności MP4 muzykę. Słucham
metalu, hard rocku i inne z takiego gatunku. Muzyka podkreślała mój charakter.
Oh, a teraz kolejny cytat, który może mnie określić: „Muzyka zmienia
człowieka”. W każdym razie, mnie!
Nacieszyć się
wspaniałym czasem mogłam przez jedyne czterdzieści minut. Mecz skończył się i
cała drużyna, w tym Draco, wpadli do pokoju głównego, w którym siedziałam,
krzycząc i ciesząc się.
- Dracuś,
wspaniale, wygraliście! – piszczała podniecona Pansy przylepiona do ramienia
Malfoy’a.
- Tak. – Odparł
tylko triumfalnym tonem Draco, nie zwracając uwagi na dziewczynę.
Chłopak rzucił
ramieniem, pozbywając się zupełnie nie zrażonej Parkinson i przybił z
wszystkimi chłopcami z drużyny piątkę. Dopiero po tym mnie zauważyli. Słyszałam
jak Draco ze mnie zadrwił, no ale mi przykro, ale i tak go nie słuchałam. Ze
względu na to, że nie mogłam. Nie chciałam przerywać piosenki w najlepszym
momencie.
- Coś mówiłeś? –
warknęłam z ironicznym uśmiechem, zdejmując jedną słuchawkę, tak, aby móc
słyszeć przynajmniej na jedno ucho wspaniałego wokalu Amy Lee i poruszającego
grania reszty zespołu.
- Tak, ale nie
będę dla ciebie powtarzał, skarbie – rzucił przez ramię, obracając się do mnie
plecami.
- Nie mów do mnie
skarbie. – Wysyczałam i zamknęłam książkę z średnim hukiem.
- Wolisz
słoneczko, nie ma sprawy.
- Czy nie możesz
się zamknąć, debilu?! – powiedziałam z taką siłą głosu, że dopiero wchodzący
sporymi grupkami uczniowie ze Slytherin’u wybałuszyli na mnie oczy.
- Nie powiedziałaś
do niego debil.
Parkison
zmierzyła mnie wzorkiem pełnym nienawiści. Nie wierzyła? Okay. Powtórzę.
- Masz rację,
powiedziałam „debilu” – uśmiechnęłam się wrednie. – Powtórzę: Draco Malfoy to
debil.
- Zamknij się! –
ryknął blondyn podchodząc do mnie. Wyglądał, jakby miał mi przylać. Prędzej ja
mu! – Ty… Zakompleksiona dziwko.
Haha. O nie. Nie
ogarnęłam tego, co się wtedy ze mną stało. Nie kontrolowałam siebie, więc co
mogę poradzić? Przed oczami miałam ciemność. Nie, żebym nigdy wcześniej tego
nie robiła… Ale tym razem było to inne. Na pewno nie bezkarne.
poniedziałek, 17 września 2012
"Poznaj mnie drugi raz" - prolog (moje pierwsze FF)
Hey . ;3
O tak, wzięło mnie na FanFiction! Ostatnio nic w ogóle nie czytam, nie mogę znaleźć niczego ciekawego, a właściciele najlepszych FF już dawno pozapominali o swoich blogach. O ja biedna, co mogę poczynić? No i tu mam odpowiedź - napisz, kurna, swoje opowiadanie, a nie! Najpierw długo zwlekałam, bo zupełnie nie maiłam fabuły. No dobra, mogłabym opisać własnymi słowami całą książkę, ale to chyba byłaby nuda. Jak chodzi o parę Dramione, to jest ich za dużo, nie, nie będę zżynać i zrobiłam FF na podstawie własnej postaci. Victoria Ballen, lat 15, Slytherin, brak miłości, przyjaźni, życzliwości - dziewczyna, która przekroczyła granicę bycia nikim. Eh, teraz przeleciałam wszystko wzrokiem i zorientowałam się, że miały być tylko dwa zdania! Trochę za dużo, mam ich... Okay, nie chcę mi się liczyć, nienawidzę matematyki i właśnie jestem po godzinnym odrabianiu jej, więc, eeeemmm, dajta mi ludu spokoja?! xdd
PRZYNUDZASZ, KOCHANA - no wieeeeem. ;c
Prolog
Siedząc w pokoju
głównym Slytherin’u, nigdy nie wiesz na co natrafisz. Hm, a raczej na kogo.
Miałam nadzieję, że zwykłe poczytanie książki to nie żaden wysiłek, ale kiedy
robisz to przy bandzie piszczących jedenastolatków lub rozśpiewanych szesnasto,
to jednak namęczyć się można bardziej niż przy harówie na polu.
- Ej, Ballen! –
usłyszałam za swoimi plecami. Tsa, świetnie. Znowu?
- Czego? –
warknęłam odwracając się, z wielką niechęcią, do nikogo innego jak Pansy
Parkinson.
- O czym tam masz
książkę? O latających kucykach?
Cała „banda” brunetki
wybuchła śmiechem. Spoko, byłam do tego przyzwyczajona. Dzień w dzień to samo,
no błagam, to się robiła nudne.
- Masz mnie za
złodziejkę? Nie ukradłabym ci książki. – Wstałam z kanapy i zaczęłam się
oddalać w stronę swojego dormitorium.
Słyszałam jeszcze
za plecami jak Pansy coś krzyczy, ale szczerze, to jej nawet nie słuchałam.
Sprawiam wrażenie nie przejętej? Cóż, to jest tylko nudne, ale nie mówię, że
radosne.
Po wparowaniu do
pokoju rzuciłam się na swoje łóżko i wróciłam do czytania książki.
- Vic, co jest,
znowu Parkinson?
Oh, świetnie, kto
śmie mi znowu przeszkadzać w czytaniu?!
Moją
współlokatorką była średniego wzrostu szatynka o niewiarygodnie mieszanych
kolorystycznie oczach. Mimo tego, że była otyła, została jedną z najbardziej
lubianych uczennic. Czy ja ją lubiłam? Hm, niech pomyślę, nie. Poznałam ją już
wcześniej. Zgrywa miłą i kochaną, a potem obrzuca cię obelgami za plecami,
zostawia do wiatru, odbija ci chłopaka… Cicho, spokojnie. W każdym razie, to
Mia.
- Jakbym się nią
przejmowała. – Rzuciłam nie odrywając wzroku od książki. – Ona chcę tylko
zaimponować Malfoy’owi, po co mam niszczyć dziewczynce marzenia?
- Oh, Vic. – Mia
usiadła na swoim łóżku i wzięła do ręki nowe wydanie „Proroka Codziennego”. –
Chcesz może poczytać?
- Mam swoje –
odparłam z lekkim uśmiechem pokazując książkę.
Mia kiwnęła
wesoło głową i poszła w moje ślady, kładąc się na swoim łóżku i czytając. Czy
mogłabym narzekać, że jestem z nią w pokoju? Cóż, widzę, że stara się być miła,
ale ja tak szybko nie odpuszczam błędów, które wcześniej się wyrządziło.
Niemożliwe, że jeszcze w pierwszej klasie była moją najlepszą przyjaciółką. Od
tego czasu minęło pięć lat. Jestem na piątym roku i jestem samotna jak nie wiem
kto, też mi zdziwienie, skoro odrzucałam przez ten czas tyle ludzi. Wiecie co?
Mam więcej wrogów niż znajomych. O, na przykład taka banda Parkinson, albo
Malfoy i jego „ochroniarze”. Totalni kretyni, ale „jeśli urodziłeś się kretynem
– kretynem pozostaniesz na zawsze”. Taki miałam wzgląd na tą sprawę.
Następnego dnia,
obudziłam się jakieś pół godziny po pierwszej lekcji. No nieźle, byłam taka
przestraszona… A Mia nawet nie raczyła mnie obudzić, tak?
Cholera!
Szybko założyłam ubrania,
buty i szatę, włosów nawet nie czesałam, tylko przeczesałam dłonią. Wzięłam
książkę od eliksirów i wybiegłam z dormitorium. Oh, świetnie, czyżby dzisiaj
mój pechowy dzień? Potknęłam się o wychyloną nogę kogoś, kto stał na korytarzu.
Nawet nie patrzyłam tej osobie na twarz, byłam zbyt rozdrażniona tym całym
dniem.
- Debil! –
mruknęłam ostrym tonem.
- Gdzie ci się
tak śpieszy, Ballen? Na eliksiry, słonko, nie zdążysz. – Dopiero teraz poznałam
głos, którego tak nienawidzę.
- A ty, Malfoy,
czemu nie na swojej ulubionej lekcji? – syknęłam.
Draco uśmiechnął
się do mnie ironicznie.
- Dobrze wiesz,
słoneczko, że Snape mnie uwielbia. Tak jak całą moją rodzinę. Nawet nie wpisze
mi nieobecności.
- Możesz nie
mówić do mnie „słoneczko”? – Mój głos był już trochę podirytowany, a ja dałam
temu sygnał zaciskając pięści.
Zaczęłam iść w
stronę sali. Nie myśleliście chyba, że zostałabym dłużej przy tym idiocie? Oh,
prędzej chyba rąbnęłabym go z liścia w twarz, jak już raz zrobiłam w drugiej
klasie, kiedy powiedział coś o moich rodzicach. Widzicie, o sobie znoszę z
pokorą, ale piśnij słówko o rodzicach – nie żyjesz.
Weszłam do sali
od eliksirów. Wszyscy spojrzeli na mnie wielkimi oczami. Mhm, ta co się zawsze
nie spóźnia, dzisiaj przyszła sobie na sam koniec. Brawo, Vic!
- Proszę bardzo,
pana… Ballen. – Snape zwrócił się do mnie z lekko przymrużonymi oczami. Wskazał
szybkim ruchem głowy ławkę, bo stałam tam jak frajerka.
Tylko był taki
jeden, „maluki” problem. Jedyną wolną ławką była ławka Zabini’ego, a wiadomo,
że był on kumplem Malfoy’a. O nie, nie, nie. Wolałam już stać. Eh, wolałam, ale
usiadłam, ponieważ widziałam już ten surowy wzrok Snape’a, „siadaj, bo nie chcę zabrać Slytherin’owi 5
punktów, dziecko!”. Pff.
- Zachciało ci
się jednak przyjść na lekcje? – rzucił, zabrzmiało to jak od niechcenia,
Zabini.
- Nie sądzę, żeby
to była twoja sprawa – mruknęłam. O tak, wiecie, jak w tym momencie żałowałam,
że przerwałam sen o ślicznych, słodkich pierożkach i przyszłam na lekcje?!
- Może moja nie,
ale Dracona.
Zrobiłam do niego
dziwną minę. Ironiczną i zdziwioną.
- A jego co to ma
niby obchodzić? – warknęłam.
Snape popatrzył
na nas groźnym wzorkiem, więc oboje udaliśmy, że go słuchamy. Po jego
odwróceniu się do tablicy, powróciliśmy do dyskusji.
- Ostatnio
powiedział, że… - zrobił dziwną pauzę i uśmiechnął się do mnie szeroko.
Widziałam ten jego chamski, cyniczny uśmiech i chciało mi się wymiotować.
Lekcja w tym
samym momencie skończyła się.
- Co powiedział? –
krzyknęłam, bo Blaise chciał wyjść już z pomieszczenia. Złapałam go mocno za
ramię. – Co powiedział? – warknęłam przez zęby.
Zrobił wielkie
oczy i zaczął się wyrywać, jednak mój ucisk był za mocny.
- Victoria, puść
go… - szepnęła Mia za moimi plecami. Czy wspominałam już, że moja
współlokatorka była w nim szaleńczo zakochana?
Wbiłam paznokcie
w ramię Zabini’ego jeszcze mocniej, aż po pięciu sekundach go puściłam.
Westchnęłam zrezygnowałam.
- Coś się stało? –
rzekła z małym cynizmem Mia, wychodząc ze mną na korytarz.
- Wiesz, takie
tam męskie sprawy.
- Ale ty jesteś
dziewczyną – zauważyła szatynka.
Posłałam jej
pobłażliwe spojrzenie. Szłyśmy teraz na Starożytne Runy – moja zmora, jej
również, ale starałam się o tym nie myśleć. Nie, w ogóle starałam się wyciszyć
umysł. Zacytuję moją mamę: „jesteś taka nerwowa i straszna, że jak chociażby mrówki
cię widzą to uciekają pod samochody popełnić samobójstwo!”. Nie wiem czy to
taka prawda. Ale to wyjaśniałoby, dlaczego nie mam do tej pory chłopaka,
przyjaciółki itd. Wielkie mi rzeczy.
Będąc już w
klasie, Mia usiadła jak zwykle z przyjaciółką z Ravenclaw’u, z którymi mieliśmy
Runy, a ja sama. Akurat siedzenie samej w ostatniej ławce było najmniejszym,
hm, kłopotem. Po pierwsze – zawsze uwielbiłam siedzieć w ostatniej ławce,
choćby dlatego, że wszystkich mogłam obserwować. Po drugie – siedzenie w
pojedynkę sprawiło mi radość, nikt mi nie przeszkadzał w (nie)obserwowaniu
lekcji, rozmyślaniu o życiu. Dzisiaj było tak samo. I przez to głupie
zachowanie, nic a nic nie zapisałam ani nie zapamiętałam, co mamy zadane z Run.
Trudno, pomyślałam wtedy, że raz mogę nie zrobić zadania. Taaak, takie „raz”
zdarza się raz na miesiąc na dwa, a więc bierzcie ze mnie przykład – jestem solidną
uczennicą! A tak na serio, to moje rozmyślanie tego dnia było skupione na
jednym, czułym punkcie. Co o mnie powiedział? Bo jeżeli to coś złego, to mu
oczy wydrapię a potem wyrzucę to co z nich zostało do lasu na pożarcie przez
zwierzęta, a jeśli dobrego… to tak samo. Nienawidziłam kiedy ktoś o mnie coś
mówił. A wiedziałam, że jeśli chcę uchodzić za buntowniczkę i to jeszcze taką,
która zupełnie nie ma znajomych, przyjaciół, pary – w przeciwieństwie do
wszystkich, to nie ułoży mi się ta ambicja, by na mój temat było cicho,
najlepiej. Cały czas wszędzie huczało. No, ze złej strony. Ale czym byliby
ludzie nie żyjący z plotek? Zdecydowanie niczym. O, na przykład ja! Nie
plotkuję, staram się nie plotkować i jestem nikim. A… jeśli mowa o plotkowaniu
i obgadywaniu, to może nie jestem taka bezwinna… Uwielbiam gadać głupie rzeczy
o Parkinson. Wyśmiewanie się z niej wraz z Mią to właśnie to, co kocham, oprócz
muzyki i bicia ludzi (ha, ha). Zdarzyło mi się już nie raz powiedzieć tej
plotkarze, M., co myślę o Malfoy’u i Parkinson – jaka byłaby to z nich piękna,
słodka parka. Głupia i głupi! Widać, że Parkinson po prostu za nim szaleje, a
Draco ją wykorzystuje, a więc jest spoko. A skoro się wam już spowiadam, to
jeśli jesteś uczniem mojej szkoły i czytasz to teraz, to na bank znasz plotki o
tym, że Draco przelatuje wszystkie dziewczyny w Hogwarcie. Taaak, jak myślicie,
od kogo to wszyscy wiedzą?! Haha. Od Mii! To ja przekazuję jej plotki, ale
jeśli ktoś o tym by się dowiedział, byłabym na dnie – jak można być jeszcze
bardziej.
Wszystko działo
się tak wolno, tak dziwnie. Lekcje dłużyły się, a ciekawość rosła ponad miarę. CO
ON O MNIE POWIEDZIAŁ? Cholera. Jestem dziwna, przejmuję się czymś takim. Oh,
tak już mam!
***
Ew. błędy zgłaszajcie w komentarz, because ja nigdy nie czytam swojego tekstu dwa razy, by sprawdzić błędy - oszczędzam na czasie, OH YEAAH! xD
czwartek, 6 września 2012
"Od nienawiści do miłości?"
Prorok
Codzienny, wydanie nr 341
„Mamy dla was najświeższą, najnieprawdopodobniejszą plotkę, która została potwierdzona! I nie chodzi nam
tu o wielkie zaloty pana Fred’a Weasley’a do nowej uczennicy, panny Roberty.
Przecież to wiedzą już wszyscy. Dwojga młodych ludzi, która kiedyś łączyła sama, czysta nienawiść została przerwana. I wiadomo, że musi coś zostać. I co to było? Miłość! Victoria Ballen i Draco Malfoy
zostali nową, gorącą parą Hogwartu! Teraz tylko liczmy na dalszy ciąg tej historii.”
Po
przeczytaniu tego, dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-
Wow. Naprawdę to taki temat, że aż ląduje w gazetach? – mruknęła do siebie z
zadowoleniem.
wtorek, 4 września 2012
Książka na blogu?
Hey. Od
jakiegoś czasu zastanawiam się nad pisaniem historii młodych uczniów Hogwartu…
Ale nie wiem czy to wyjdzie, poza tym na blogu miałam pisać tylko rzeczy
związane z pokoleniami Malfoy itd. Niby tak, ale to byłoby takie urozmaicenie.
Moja denna wyobraźnia nie zna granic więc było by w opowiadaniu szaleństwo…
jeszcze więcej szaleństwa… O, i trzeba zauważyć, że miłość też by się pojawiła.
Ostateczna decyzja nie zależy do mnie, tylko do Was. I wiedziałam, że o czymś
zapomnę. Nie pisałabym tylko tej historii, gdy Victoria, Draco i inne osoby
skończą szkołę, pojawi się na świecie Poopsy i Scorpius, będą też wpisy z
pamiętnika Poops. Ogólnie nad resztą pomyślę. Musiałabym zrobić karty postaci
osób w grze a długie opowiadanie (będzie się dzieliło na wiele rozdziałów, więc
może nazwijmy to książką?), hm, książka pojawiłaby się za najkrócej tydzień.
Teraz decydujecie wy. ^o^
poniedziałek, 3 września 2012
Rok 3 - pierwszy pocałunek. ♥
I zaczęło się od
głupiej wymiany zdań …
„Victoria wyszła ze swojego dormitorium trzaskając drzwiami.
Weszła do głównego pokoju i zauważyła Dracona. Przestraszyła się, okropnie się
przestraszyła.
- A ty co tu robisz? Nie możesz spać? - syknęła.
- A ty co tu robisz? Nie możesz spać? - syknęła.
- Może? - odparł i spojrzał na nią z oczami 'w szparki'.
- To se bierz takie tabletki na sen. Chciałam tu posiedzieć
sama, ale nieeee. Musiałeś myśleć o tym samym - syknęła.
Victoria chciała się walnąć w czoło przez własną głupotę. Dlaczego nie potrafi być dla niego miła? I czemu znowu robi to tak.. bez sensu?!
Victoria chciała się walnąć w czoło przez własną głupotę. Dlaczego nie potrafi być dla niego miła? I czemu znowu robi to tak.. bez sensu?!
- Ale pomyślałem wcześniej. Weź wyjdź. – Odparł.
- To mnie zmuś. -
Powiedziała i usiadła na kanapie, zakładając ręce i nogę na nogę.
- Tak czy tak ja nigdzie się stąd nie ruszam. - spojrzał na
nią z założonymi rękami.
- Pfi, ja tym bardziej. - Uniosła brodę wzwyż.
- Nie wystarczą ci Twoje koleżaneczki z pokoju? - syknął.
- Mhm, ciekawe jakie - przewróciła oczami. - Jakbyś
chciał wiedzieć, jestem w pokoju sama już od pierwszego roku. Współlokatorki..
są martwe - uśmiechnęła się wrednie, oczywiście do siebie.
- A, no sorry. Zapomniałem, że jesteś tylko małą, szarą
myszką bez przyjaciół - odparł wrednie.
- O nie. Nie szarą myszką! - warknęła i wstała z kanapy
zaciskając pięści.
- Więc ofiarą społeczeństwa, mówisz? - zaczął wolno do
niej podchodzić..
Victoria zrobiła krok w przód, do Dracona. Miała ochotę mu
przywalić - a jeszcze większą go pocałować.
- Uważaj na słówka, Malfoy - mruknęła, choć było to bardziej syknięcie.
- Uważaj na słówka, Malfoy - mruknęła, choć było to bardziej syknięcie.
- Nie boję się ciebie! - odparł i zaśmiał się.
- Na prawdę nie boisz się "ofiary społeczeństwa",
jak powiedziałeś, wychowującej się na ulicy z innymi dziećmi "ofiarami
społeczeństwa", które się nawzajem tłukły? - zapytała ironicznie.
Wiedziała, że Malfoy jest ostry tylko w słowach - normalnie, to bałby się muchę
packą zatłuc.
Nie odpowiedział.. byli już bardzo blisko siebie.
Szepnął jej do ucha "Nie, ani trochę..".
Szepnął jej do ucha "Nie, ani trochę..".
- No okay... to zróbmy analizę. Którą część ciała najchętniej
byś stracił? Ja myślałam o nosie, albo nadgarstku.. ale ostateczna decyzja
należy do ciebie! - gadała ironicznie z obojętną miną.
- Nic mi nie zrobisz, mała.. - kolejny szept.
- Aaa, to może usta. Przynajmniej wtedy nie gadałbyś tak cały
czas bez sensu. Bla, bla, bla i bla, bla, bla.
Nie zdążył odpowiedzieć.. ich usta złączyły się w
pocałunku. „
PS: Zuz - mój drugi Bóg! x3 ♥♥♥ Kooooocham Cię i to, w jaki świetny sposób grasz Draco, ahhh ♥.♥
niedziela, 2 września 2012
Malfoy'owie oraz "rzut okiem".
CD poprzedniego ...
Ich spotkanie było takie zupełnie
przypadkowe. Kiedy to blondyn przysiadł się do
prawie pełnego już przedziału, w którym była również Victoria. Ta spostrzegła go oczywiście i domyśliła się jego charakteru…
Malfoy. Jeżeli po
przeczytaniu tego, jeszcze krew w żyłach
ci nie zamarzła, to znaczy że
muszę ci o nich dużo
opowiedzieć. Od czego zacząć?
Narcyza i Lucjusz Malfoy – bogaci, niezależni… źli.
Byli śmierciożercami, podczas
gdy Ballen’owie, odwieczni krukoni, należeli do Zakonu
Feliksa. Osoby poznane wam przed chwilą, wydali na świat
uroczego, słodkiego lecz równie złego
chłopca – Dracona. Draco Malfoy miał
wszystko czego chciał. Poza miłością.
Rodzice okazywali mu ją poprzez wydawanie pieniędzy
na wszystkie najdroższe, najlepsze prezenty. Draco wychowywał
się w wspaniałych, lecz zarówno
okropnych warunkach. Tak wyrósł na egoistycznego, zakochanego w sobie,
wrednego i ciętego chłopca.
Dajmy kilka lat wstecz.
„ To egoista, zapatrzony w siebie – dajcie mu
lusterko, a potem zabierzcie, zobaczycie jak się rozryczy! Jest strasznym
dupkiem, udaje twardego, a tak naprawdę tylko go lekko pstryknij, poleci
naskarżyć. A upierdliwy jak nie wiem! Nigdy nie mogę rozgryźć o czym on tak naprawdę
myśli. Jest bardzo tajemniczy. Nie wiem czy to dobrze, ale fajnym go nazwać NIE
można! Czasami jednak… czuję, że jak się z nim nie pogryzę, to będę samotna… i
tak jest. No, a wiecie? Gdyby nie ten jego pieprzony charakter, można by nawet
uznać, że jest szalenie przystojny. Chwila, co ja pieprzę?! „
- Victoria na drugim roku (12 l.)
sobota, 1 września 2012
Karta postaci - Victoria Ballen
Ogólne
Imię i nazwisko: Victoria Ballen
Rodzice: Katherine & Peter Ballen
Data urodzenia: 17.02.
Rodzeństwo: brak, jest jedynaczką.
Czystość krwi: 100%
Wymarzony dom: Ravenclav - aby nie przynieść rodzinie wstydu...
Dom, do którego został/a
przydzielona: Slytherin
Ksywki: Vic, Vica, Vicky, Vicuśka, Vi, Vick's - tak, trochę ich jest.
Wygląd
Wzrost: bardzo wysoka, stanęła na prawie 195 cm.
Budowa ciała: koścista, aczkolwiek umięśniona. 55 kg.
Kolor oczu: ostry brąz, w sumie to piwny.
Kolor włosów: złoty - mieszanina brązu i blond.
Znaki szczególne: piękne, duże oczy - można powiedzieć, jedyna rzecz, która podoba się samej właścicielce.
Preferowane ubrania: Victoria stawia zdecydowanie na ostre kolory. Jej styl to punk - podkreśla jej niezależność, odwagę i to, że nie da sobą pomiatać. Nie ma nic przeciwko ciężkim butom, lub wysokim obcasom, kurtkom z ćwiekami, a biżuteria z tym właśnie dodatkiem to jej nieodłączna część do każdego stroju. W jej szafie przewagę mają jeansowe rzeczy, albo oscylujące w czerń i bardzo ciemny amarant.
Charakter
Victoria nie jest osobą, którą można pomiatać - prędzej ona będzie tobą. Jest strasznie zamknięta w sobie, nigdy to ona pierwsza nie zacznie jakiejś znajomości. Tak samo w miłości. Nic na siłę, a bezsensowne flirty są... bezsensowne. Cięta w słowach, ostra w ruchach. Gdy ktoś jej podpadnie, nie straszne jest jej dowalenie mu. Uwielbia żartować sobie z innych, nie jest tak pomocna jak cała jej rodzina. Vick's jest zwyczajną uczennicą, no może jedynie ma problemy z Run... w każdym razie, wzorowa uczennica w eliksirach i w lataniu na miotle. W tych dwóch dziedzinach nie ma sobie równych. W dzieciństwie była szalona, pełna życia i energii, nie patrzyła na nikogo z góry - z czasem wszystko się zmieniło. Dziewczyna ta, ma nieliczne problemy zdrowotne, a jednak. Po tacie. Nie przyznaje się, że nosi szkła kontaktowe, bo po co? I tak okulary byłyby dla niej lepsze i według niej o wieeele ładniejsze. Zdarza jej się oceniać "książkę po okładce". Oh, a co do książek to jest ich ogromną fanką! Jedną, wielką książkę przeczyta w dzień - okay, może dwa. Ma również ona fantastyczny głos - tylko problem w tym, że ona sama tego nie wie i się nie przyznaje. Śpiewa tylko po kątach, a jak ktoś by się o tym dowiedział... musiałaby chyba wyprać mu mózg. To jeden z jej największych sekretów. Upodobania muzyczne? Metal. Ciężki metal, oraz rock. Stąd też jej styl - zmieniła się ona na twardszą przez muzykę, od której jest uzależniona. Victoria ma talent do wielu rzeczy, również takich jak pisanie książek - wiadomo, że przez to, że tak dużo ich czyta, oraz do fotografii - czym nie interesuje się aż tak... nachalnie, może to dobre słowo, ale nie przegapi okazji do zrobienia świetnej fotki. Więcej z jej charakteru, to już tajemnica, którą trzeba odkryć. Zataiłam tu fakt, że ona sama nie jest nigdy pewna swoich uczuć - oh, i fakt już niezatajony. Powodzenia w odkrywaniu jej charakteru...
Historia
Balleni – od zawsze sławni,
dzielni, dobrzy. Cała historia zaczyna się
od Elimpaterii i Harimpetrusa Ballen… Nie zwracajmy uwagi na ich imiona,
ponieważ pochodzą oni jeszcze z
epoki, kiedy to wynaleziony został język. Oraz to nie
oni są tutaj najważniejsi.
Katherine Pallishen i Peter Ballen uczęszczali do
Hogwartu w latach 1991-1998. Zakochani w sobie od chwili, kiedy to Katherine
wpadła przez przypadek na Peter’a w
bibliotece… Tak, tak, romantyczne. A dalej? Dalej… na świat
przyszła śliczna złoto-włosa
dziewczynka. Z początku na imię miała
mieć Adrianna, jednak gdy okazało
się, że córka Peter’a i
Katherine może mieć ciężką
chorobę i pokonała ją,
rodzice odnieśli zwycięstwo. Toteż
postanowili nazwać córkę zwycięskim
imieniem – Victoria. Kochana, grzeczna, mądra, wręcz
idealna córeczka rodziców jednak stopniowo wyparowywała.
Gdy już w wieku dziewięciu
lat zaczęły ją interesować
poważne tematy, kiedy już
wtedy odkrywała, że jest inna od
wszystkich, że jest wyjątkowa, co również
wiąże się z dziwną
– wszyscy za taką ją uznali.
Niesamowicie wyrośnięta, psychicznie
ale i fizycznie, pojechała do Hogwartu – samotna, wredna i
tajemnicza. Tak, samotna z wyboru. Wredna, bo takie było
dla niej życie. Trzeba jeszcze dodać,
że nie przewidywalna.
Subskrybuj:
Posty (Atom)